Wczoraj obejrzałam "Galerianki". Film bez polotu, jednak rzeczywistość pokazuje aż do bólu. Przejaskrawia aby zwrócić uwagę.
Piętnuje. Wyolbrzymia. Szokuje.
Młode dziewczyny szukające <sponsorów>, którzy kupią im lepsze ciuchy, lepszy telefon, w ich mniemaniu i lepsze życie. Szok!!! Gdzie są ich rodzice? Gdzie, ktoś, kto pokaże, gdzie jest granica, pomiędzy dobrem, a złem. Cienka linia, której nie można przekroczyć, bo wpadnie się w nicość... W filmie polskie Miasto z brzydką szkołą, brzydkimi ulicami, beznadziejnymi nauczycielami, zimnym domem bez uczuć, rozwydrzoną młodzieżą. Polskie domy z wrzeszczącymi "rodzicami" albo tymi, którzy próbują nieudolnie nimi być... Brak miłości, brak uczuć, brak ciepła, brak wzorów. Brak perspektyw. Ucieczka w sponsoring to jedyna "szansa" na lepsze życie. Jak mówi jedna z bohaterek seriali "na poziomie"...
Tylko zastanówmy się, co to za poziom, który nie jest poziomem... A czym jest...?
"Galerianki" to wizja świata zdominowanego przez materializm, konsumpcjonizm, fałszywą moralność. Seks w toalecie, białe kozaczki i nowa torba to wyznacznik codzienności tych dziewczyn. Milena mówi: "Miłość w naszych czasach nie istnieje, trzeba robić melanż i się nie przyzwyczajać"...
Czy do tego Świat zmierza? Gdzieś się pogubiły małolaty. Gdzieś się pogubiły... Tyle o kobietach. Teraz o mężczyznach. Mężczyźni w tym filmie są albo podli, albo słabi i śmieszni, bezsilni. Świat przedstawiony w filmie jest właściwie światem bez alternatywy, światem, w którym jeśli nie jesteś z "nami" jesteś przeciwko nam. Alternatywa wg słów jednej z głównych bohaterek to: "Bo jeśli nie melanż, to co?"
...