sobota, 28 lipca 2007

7. Lipcowo

Lipiec tego roku to nasz kochany urlopik, tak długo wyczekiwany! Stwierdziłam, ze potrzebuje tak naprawdę 3 tygodni czasu, żeby skutecznie odpocząć i zapomnieć o pracy :). Urlop był udany, ciepły wiec ogólnie można powiedzieć fan tas tycz ny !!! W tym czasie udało nam się zobaczyć Zalew Szczeciński i największy polski port (nad Zalewem Szczecińskim) - Trzebież. nasza dalsza droga widła nad Bałtyk, gdzie po perypetiach związanych z bezskutecznym poszukiwaniem noclegu w końcu wylądowaliśmy w Niechorzu. (Jakbym kiedyś jeszcze chciała gdzieś pojechać nie robiąc wcześniej rezerwacji na nocleg, błagam, niech mnie ktoś powstrzyma!!! :) ). Pogoda była tak fantastyczna, ze po prostu aż sama w to nie wierzę. Zaczęło lać po południu w dzień naszego wyjazdu :). Drogi wyjazdowe w związku z tym to jeden wielki koooreekkkk... Ale mimo tego (wiem, że się powtarzam), urlop zaliczam do udanych! Poniżej dla zobrazowania moich wywodów kilka fot.






środa, 11 lipca 2007

6. Ech...

Czasem człowiek musi sobie westchnąć, jak widzi ludzką głupotę, egoizm i ślepotę... Duchowa "ślepotę" oczywiście. Wzdycham, a potem w głębi śmieję sie z tego, widząc, jaki ICH Świat jest mały. Malutki. Pusty. Ograniczony. Czasem żal mi ich. Czasem mam ochotę otworzyć im oczy. Chociażby pewnie mając otwarte i tak nic by nie zobaczyli... oprócz SIEBIE...

niedziela, 8 lipca 2007

5. Bajka o zasmuconym smutku

"Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: "Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem" "Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego. "Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco."Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce. "Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną. Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny." odpowiedział smutek łamiącym się głosem. Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...", powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?" Smutek westchnął głęboko. Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem, "najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął. "Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności." "Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi." Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli! Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie. "Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule. "Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona." Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę: "Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?" "Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!"

Autor anonimowy

4. Dobroć


Dobroć to chwila oddana innym. Dobroć to coś, co mamy za darmo, podarowana innym warta jest więcej niż miliony.

3. Cud


Wierzę, że cuda sie zdarzają. Czasem przychodzą zwyczajnie, tak po prostu... czasem z wielkim hukiem, przewracając całe życie do góry nogami. Zaskakują zwyczajnością albo niesamowitością. Ale są. Wystarczy uwierzyć!

piątek, 6 lipca 2007

2. Brat

Niektórzy maja Braci, a ja mam Wielkiego Brata. To tak jakby Brat plus jeszcze Ktoś Ekstra razem wzięci.

czwartek, 5 lipca 2007

1. Ambicja

Muszę powiedzieć, że tym, którzy mają ambicję do czegokolwiek jest w życiu trudniej. Niestety. I dlaczego? Oni ciągle czegoś szukają, rozważają, analizują. Gubią się i spadają ...ale się nie poddają. Jak już świat nie ma nic, oni maja coś...