sobota, 31 stycznia 2009

Smutki Smuteczki

Wczoraj miałam tak potworny dzień, że... Dlaczego jak jestem taka słaba??? Dlaczego niby mam w sobie siłę, a jak przychodzi co do czego, to pozwlam tak soba pomiatać.... Dlaczego? Dlaczego jestem taka slabą istotą? Dlaczego nie potrafię się przeciwstawic i walczyć... Kim ja jestem? Dołek. Smutek. Smutek. Smutek.

Mam nadzieję, że po weekendzie odzyskam siły. Ale czy odzyskam wiarę w siebie?

czwartek, 29 stycznia 2009

Niech już będzie weekend...

Z niecierpliwością czekam już na weekend... niech już będzie piątek 16:00 kiedy człowiek wychodzi z pracy, zamyka wszystkie sprawy i pozostawia tam... Rozpoczyna sie wtedy początek 2 i pół dniowego słodkiego lenistwa:). W piatek jestem przeważnie juz tak zmęczona po całym tygodniu pracy, ze "wciagam" tylko jakis filmik i padam... mam nadzieje, ze ten wekend będzie milutki i że pogoda troche się poprawi. Życze Wam wszystkim miłego dnia i oczekiwania:) Byle do piatku:)!

wtorek, 27 stycznia 2009

Być Rodzicem

Miłość macierzyńska. Ostatnio myślę o niej. Jaka jest? Kiedy się pojawia? Czy można o niej mówić już w momencie zobaczenia dwóch kresek na teście ciążowym? Hmm... A może pojawia się z czasem? Tylko, z czasem, to znaczy kiedy?? Może, gdy zaczynamy czuć pierwsze ruchy dziecka? W ostatnich dniach te myśli w ogóle nie dają mi spokoju?Zastanawia mnie także, czy będę potrafiła w całości poświęcić się Dziecku? Jak to jest? Ja i moje potrzeby będą wtedy na drugim miejscu? Trzeba będzie odstawić w kąt swój mały ludzki egoizm? Czy w takim razie macierzyństwo to odwieczny kompromis? Jak będzie to wyglądało w rzeczywistości?

Przyjaźń

Jak dobrze że Oni są. Przyjaciele. Bezcenni.

Okno

Patrzę. Szara ulica, na niej szarzy ludzie ida z szarym psem. Szary deszcz, szary samochód, szara codzienność. Codziennie to samo. Znikaja. Odchodzą do swoich szarych domów. A ja jestem w swoim oknie. Patrzę na nich. Dzis jutro pojutrze. Znów to samo. Ja mam swoje okno. A oni co mają?

Nicnierobienie

Jakże potrzebne czasami, pozwalające tak do szpiku kości "lenić się", nie zajmować się niczym, niczym szczególnym lub prawie niczym. Zjawisko to w przypadku występowania w dłuższym okresie czasu pozwala zatęsknić za jakims zajęciem, pracą, czymkolwiek, co robimy... Kilka ostatnich weekendów spędziłam właśnie  w ten sposób. Myślę, że ma to związek również z okropna pogodą, zimnem, ciemnymi i długimi wieczorami, czyli tym wszystkim, co odbiera mi energię... Wtedy tylko dobry film lub książka:) i juz mnie nie ma cały dzień. Gdzie ta wiosna????

środa, 21 stycznia 2009

Joga

[caption id="attachment_190" align="aligncenter" width="300" caption="Joga na trawie"]Joga na trawie[/caption]

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Matki Polki

Ogólnie nic do Matek Polek nie mam, ale tym razem napiszę o "matkach polkach". Wczoraj mnie tak jedna wkurzyła, że aż...(Wrrr...)  Myśli taka, że jak ona ma wózek i dzieciaka, to już święta jest. A niech mnie...! Weszłam sobie spokojnie do sklepu i w kierunku potrzebnej rzeczy zmierzam, aż to nagle czuje na sobie takie: bach! Bach! "matka Polka z wielkim wózkiem i drzącym się dzieciakiem biegającym dookoła przepycha się, ile wlezie, ile się da do przodu prze... nie zważając oczywiście na innych, którzy również do tego sklepu przyszli. Nie ważne, czy kogoś potrąci, popchnie nieważne...! Totalny ten brak kultury osobniczki przełknęłam, o jej pojęciu na temat "wychowania dziecka" pomyślałam w duchu swoje:) (bo jej dziecię biegało dookoła niczym tajfun) niezbędny produkt wzięłam i spokojnym krokiem do kasy zmierzam... Ludzi było malutko, więc nadzieje miałam, ze szybko uda mi się ów przybytek opuścić. Stoję sobie stoję, aż tu nagle bach! Bach! Powtórka z rozrywki. Nie, myślę, nie, to niemożliwe, iż ów paniusia z wózkiem "matka-misiewszystkonależyodsuńciesię" tak sprytnie manewrowała swoim pustym zresztą wózkiem, aż moim biednym kostkom u nóg się nieźle oberwało... Zagotowało się we mnie wszystko... Uff... Przełknęłam to i wyszłam. (Wrzodów się nabawię za 10 lat?) Chciałam być lepsza od niej... Ale czy byłam? Pozostawię to Wam do własnej refleksji...

niedziela, 18 stycznia 2009

Krytykanctwo stosowane

Ostatnio zaobserwowałam nagminne szerzenie się zjawiska nazwanego (też przeze mnie ) krytykanctwem, czyli wytykaniem innym nieistniejących błędów. Wszyscy znamy typ dyżurnego krytykanta w postaci wścibskiej sąsiadki... Tu rzuci słówkiem, tam rzuci słówkiem, nie zawsze miłym...Ech... Znamy również wiecznie niezadowolone jednostki, cierpiące na maniakalną potrzebę mówienia ludziom przykrych rzeczy. Umniejszają wtedy krytykowanych do wymiarów świerszcza, sami w swoich oczach rosną do potęgi... Szkoda, że tylko w swoich. Im się chyba wybitnie nudzi, sami, nie potrafią zrobić, stworzyć, powiedzieć pewnych krytykowanych rzeczy nawet tak w połowie dobrze, aczkolwiek kąśliwe uwagi zawsze im ślina na język przyniesie.
Świat jest pełen ludzi gotowych skrytykować wszystko i wszystkich. Co zadziwiające, (i wywołujące najwięcej złości we mnie) krytykant zawsze ma czas na skomentowanie rzeczywistości. Dzień zaczyna od uwag i na nich dzień kończy. Dramat! Jakby zjadliwość języka była mu potrzebna do życia. Jakby potrzeba pastwienia się nad innymi pomagała mu oddychać! W sytuacji braku elementu do skrytykowania zawsze sobie ów człowiek rzecz do skrytykowania znajdzie. Przeszpera, przeszuka z głębin wyciągnie drobiazg, aby tylko swoje krytykanctwo zastosować...
Ludzie, skąd bierze się taka skłonność? A może krytykant to po prostu wredny człowiek? Bez pomysłu na swoje życie, żyjący życiem innych i w każdej sytuacji czujący konieczność powiedzenia czegoś... Mimo że, do powiedzenia przeważnie, w danej kategorii, tak naprawdę nic nie ma. Mówi coś, żeby powiedzieć cokolwiek. Im zjadliwsze, tym więcej osób obejrzy się i spojrzy kto to??? A czy jemu nie o to właśnie chodzi? Szuka afery w której zabłyśnie. On sam. Jednocześnie jest tak nieszczęśliwy, że całą swoją frustracje przelewa na innych. Szuka dowartościowania. Tylko dlaczego w taki sposób???

Życzę wszystkim Życzliwym Ludziom udanego dzionka :).

sobota, 17 stycznia 2009

Czas to taki dziwny stwór

Tak naprawdę nie zdajemy sobie z niego sprawy dopóki nie staniemy i ze zdziwieniem nie spojrzymy wstecz... Często za późno bo nie cofniemy czasu. Z nim nie da się negocjować. Można jedynie zamydlić umysł , wytłumaczyć sobie, że tak było, bo tak być powinno, bo akurat tak się ułożyło ..., ale czy naprawdę? Hmm... W zasadzie nie powinniśmy sobie robić wyrzutów za żadną podjętą decyzję, bo w danej chwili gdy ją podejmowaliśmy wydawała się najlepszą z możliwych. Czas czasami pokazał, że nie zawsze była ona najkorzystniejszą decyzją dla nas. Niestety. To jest mój punkt widzenia. Kto wie, co by było gdybym w wielu spotykających mnie sytuacjach podjęła inną decyzję? Tego nikt w stanie nie jest z pewnością powiedzieć... Więc tak czy inaczej lepiej przyjąć, że była to w danej chwili jedyna słuszna decyzja:) Myślę tak, i mam dzięki temu trochę lepsze samopoczucie:). Nie cofam się, nie rozpamiętuję. Do przodu patrzę...

Co i ile można poświęcić dla pieniędzy?

Każdy chce być kiedyś doceniony. Taka człowiecza natura. Ostatnio mam wrażenie, że jak taki mały żuczek na samym dole piramidy napracuję się jak głupia... a nagrody zbierają Ci na samym szczycie. Szarpię się z tym. Walczę. Wyrzucam swoje żale. Sobie. Jednocześnie kulę się w sobie. Wolę nic nie mówić. Nie mogę liczyć na zrozumienie. Oni są wyrachowani. Samolubni. Bez skrupułów. Codzienność to ciągła walka żeby zaistnieć. Pokazać, że potrafię. A nikt sobie z tego i tak nic nie robi. Zawsze jest za mało. Zawsze jest źle. Zawsze mogłoby być ciut lepiej. Więcej, dłużej. Czasem mam już dość.
Szukam pomysłu aby w tym nie tkwić.

niedziela, 11 stycznia 2009

Kobieta czytająca

Każdy w końcu, ostatecznie, pewnego dnia, o pewnej określonej godzinie dochodzi do tego, co go w życiu kręci... Hmm... Jedni uwielbiają pisać, inni jeść, inni gry komputerowe (dla mnie niezrozumiałe...), dla jeszcze innych miłością jest gra na flecie, basie, śpiew ect ect...(??) I tak, jakis czas temu, (nie ostatnio) doszłam, znalazłam, wypatrzyłam poczułam.... Tak, udało się osiągnąć próg, o którym wielu ludzi może tylko na marzyć (biedacy). Wreszcie znalazłam to, co mnie uszczęśliwia (miedzy innymi nie myślcie sobie:), wywołuje uśmiech na mej mordce, pozwala bujać w obłokach, sprawia, że krew szybciej krąży, powoduje wyrzut endorfin i serotoniny. Książki. Ksiażeczki. Kiążunie. Czytadła, Karteluchy. Szeroko rozumiana Twórczość Literacka. Trzeba mieć w życiu pasję... bo bez tego.... nie ma co:)

sobota, 3 stycznia 2009

Dlaczego nowy jest nowy?

Nowy rok. Dlaczego jest nowy?

Bo czas jest niepowtarzalny.

Czy jest to dla nas zapowiedź nowych wyzwań, możliwości? Nowych celów? Jak każdy człowiek lubię zaczynać z czystą niezapisaną kartką. Chociaż...
Dobrze mieć świadomość, że mam dodatkowych 365 dni, by zrobić coś nowego. Mogę zmienić siebie, poznać wiele ludzi, miejsc. Próbować i przeżywać.
Nowy rok to nowe nadzieje, nowe pomysły. To wszystko jest do spełnienia. Wierzę w to.
Na wyciągnięcie ręki.
A moje plany na Nowy Rok?

Łatwo ludziom wcisnąć wszystko

No i ruszyły poświąteczne wyprzedaże, promocje, obniżki czy jakkolwiek by to nie zostalo nazwane - czyli wielkie opróżnianie sklepowych magazynów. Jeszcze nie ochłonęliśmy po gorączce świątecznych zakupów, a już jesteśmy zachęcani do kolejnych? To nic że większość z Nas cierpi na brak gotówki - efekt świątecznego szału zakupów prezentów. Zawsze jakis lewy grosz się znajdzie, bo przecież taka wyprzedaż nie zdarza się codzień?.:) Hmm?

Z radia i telewizji no i oczywiście z witryn sklepowych krzyczą - Wstąp do Nas! Nie przegap takiej okazji! Tylko teraz wszystko tańsze o 80%! No po prostu stał się jakiś cud. Wszyscy wszytstko chcą nam oddać za bezcen! Szok! I tak zamiast zacząć oszczędzać w związku z kryzysem ekonomicznym:) co robimy? Pędzimy na zakupy, wiadomo bowiem, że kto pierwszy ten lepszy. Ha! Może jeszcze nie ogarnia nas takie szaleństwo jak w krajach Europy Zachodniej gdzie pierwsi maniacy wyprzedaży ustawiają się przed sklepem już w środku nocy, aby zdobyć jak najlepsze miejsce startowe (aczkolwiek już sie powoli do tego zbliżamy), a następnie niczym w skeczu kabaretu Ani Mru Mru,  pędzą tratują się wyrywają sobie towar z ręki nie oglądając co kupują. Żałosne czy przerażające? Brrr?

Z drugiej strony, może jednak warto wybrać się na zakupy, zwłaszcza jeśli chcemy kupić coś zimowego, na rzeczywistej obniżce, a  nie w amoku wrzuać do kosza wszystko co popadnie?Warto pobuszować po półkach w poszukiwaniu Wielkich Okazji, ale pamiętajmy, że jesteśmy Homo sapiens:). Kopniaki i przepychanki, których byłam świadkiem wczoraj w centrum handlowym jakże temu zaprzeczają.

Nie bądźmy jednak naiwni że robimy zakupy życia wykorzystując okazję. Tak naprawdę zyskują jedynie sprzedawcy, którzy pozbywają się wszystkiego czego nie byli w stanie sprzedać przed świętami. I nie wydawajmy wszystkich pieniędzy?
miłych zakupów:)

piątek, 2 stycznia 2009

Nadszedł 2009

Jak się czujecie w Nowym Roku? To już 2009-ty, ależ to życie ucieka:). Podczas podroży powrotnej z Sylwestra w myślach analizowałam cały miniony rok, dziękując za to co dostałam, co przeżyłam, za ludzi, którzy są mi bliscy i którzy sprawiają, że życie jest piękne..:)

Ogólnie nie lubię pierwszego stycznia. Ten dzień jest taki senny (z wiadomych powodów:) i ogólnie nudny:(, zanim człowiek zje śniadanie już jest popołudnie, a zanim się obejrzy już jest znów ciemno:). Do siebie doszlam dopiero dziś, zdrowo odespawszy szaleństwa sylwestrowe mogę dopiero przytomnie spojrzeć na rzeczywistość.
Mimowolnie zatrzymuję się, by spojrzeć wstecz na minione 12 miesięcy.  Jakie były? Co mi dały? Podsumowując rok muszę przyznać, że jestem szczęśliwa. Tak wiele dobrego mnie spotkało i teraz wiem, że warto było czekać. Ten rok był dla mnie dobrym rokiem. Dobre chwile zapisane we wspomnienich będą dodawać mi sił w chwilach duchowego kryzysu:).

Zastanawiam się, jaki będzie ten rok. Chciałabym, aby był spokojny (co nie znaczy nudny:), aby ominęły nas wszystkich burze i kryzys, którym tak nas straszą w mediach:). Mam nadzieję, że przyniesie nam same pozytywne rzeczy :))). W tym roku mam swoje małe postanowienia. Chciałabym bardzo je zrealizować.

W związku z tym, że z wielkim hukiem znaleźliśmy się w 2009 roku życzę Wam zdrowia, pogody ducha, radości i przede wszystkim dużo prawdziwej i szczerej miłości. Jestem przekonana, że w życiu nie ma nic ważniejszego od miłości i bez niej nie ma ono sensu. Oprócz tego dużo optymizmu i wiary w pogodne jutro.
Szczęśliwego Nowego Roku!