wtorek, 30 kwietnia 2013

445. Dziś jest taki dzień

Dziś jest taki dzień, że nam się nic nie chce.
Głowa boli bo pogoda do tyłka. 
Ledwo oczy mam otwarte. 
Powieki same mi opadają.
Rano miałam dość z powodu jakiś pierdół...
i łzy pociekły, bo już miara się przebrała.

Na dworze słońca ani ciut ciut. :( 
Jakoś tak ... cały dzień rozlazł się. 
Nie ma słońca, nie ma spaceru, wieje.

Wyskoczyliśmy tylko po to, co konieczne.
Na chwilę.

Matka spać chce. 
A siedzi i pisze. 


A sio!

*
kolejny raz przekonałam się, że wszystko wszystkim, ale zdrowie jest najważniejsze!!!!

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

444. Przegląd komórkowy :)

Kochani, tak długo z tym zwlekałam, ponieważ miałam nadzieję, że odzyskam utracone foty. Niestety :(. W związku z tym pozostaje mi tylko to :) :

wiosna 
i tu też wiosna

wiosna do znudzenia

obiad :) kotlety sojowe się przypaliły :P

wiosna

spacer

spacer

spacer

niedziela, 28 kwietnia 2013

443. Jakoś

Jakoś po tym weekendzie zamiast wypoczęta, to ja zmęczenie czuję.
Sama nie wiem, o co mi chodzi.
Dobrze, że idą majowe dni i zapowiada się miło czas....

Malusia ucieka mi na czworakach do kuchni na przykład.
Wołam ją. Malusia wracaj, choć tu do mamy.

Patrzy się spod byka.
Udaje, że nie wie o co chodzi.
Siada.
Śmieje się.
Wystawia język.
i ucieka dalej lekko oglądając się za siebie :)

ha ha ha

czad :)

piątek, 26 kwietnia 2013

442. Fashion

Zrobiłam ostatnio mały rekonesans i przejrzałam szafę córki (moja to bajka na osobny post:) ). No i cóż.... dziecię nam rośnie. Ostatnio najbardziej sprawdzający się zestaw, to body, koszulka i rajstopy. Sprawdza się idealnie na podłogowo zabawowe szuranie :) skakanie, pełzanie i wstawanie. Nic nie zawadza, nic nie kuje, nic nie przeszkadza. Super.
Choć rzeczy Malusia "niszczy" bardziej niż kiedyś, od momentu rozszerzania diety cześć ubranek jest trochę poplamiona :) a niektóre plamy np. wściekle pomarańczowa marchewka z gerbera już nie schodzi, niestety. :( A nie jestem jakąś szalona matka pedantką, coby dziecię do jedzenia ubierać w worek, albo zaraz po jedzeniu ściągać koszulkę z plamką i lecieć zapierać. Śliniak jest, ale czasem np. z tyłu :) No oczywiście są sytuacje ekstremalne, kiedy dziecię jest całe do przebrania :)

Tyle słowem wstępu.
W związku z tym, że szykuje nam się w najbliższym czasie troszkę spotkań towarzyskich, stwierdziłam, że córa ma nie ma co na siebie włożyć :) i sukienkę zakupić muszę (ale to w późniejszym czasie, bo jeszcze nie wiem, jaka będzie pogoda  maju - twu twu mam nadzieje ze nie spadnie śnieg!). Wczoraj zatem ruszyłam swój tyłek do galerii handlowej (na całe 15 minut, więcej jest oprotestowywane....:)), żeby choć z dwie nowe koszulki noszone namiętnie przez córkę do jej garderoby dokupić.

I co? I pstro!

Wszędzie pełno różowych hellołkitowych masakrycznie obrzydliwie świecących ubrań.... a ja takim mówię nie! nie! nie! Z tego względu, że gust kształtuje się już od najmłodszych lat (poniekąd), różowi mówimy nie! ogólnie chodzi o całokształt filozofii życiowej, nie tylko o róż. Jak ktoś lubi, noł problem. ja nie lubię i nie chcę. I licze na to że córka nie poprosi mnie kiedyś o różowy rowerek. Bo sobie tym rowerkiem strzelę w łeb :)

Bo my szarości uwielbiamy, błękity, zielenie, paski, biel i czerwień. Granat i żółty.
jest tyle kolorów! a róż, najlepiej pudrowy jedynie jako dodatek...........

Z tego względu, że mię przypiliło i ubranka potrzebuje na już, zakupiłam w wielkich bólach dwie koszulki. Nie powalają mnie dezajnem, ale są . Następnym razem muszę się po prostu wcześniej za to zabrać. Koszulka 1: w paski i koszulka 2: tak wyszło, że również w paski.

no i tyle.

Nastepnym razem może o sklepach będzie produkujących nasze ubranka marzeń!


czwartek, 25 kwietnia 2013

441. Pędzę pędzę

Pędzę..., pędzę. Leniwie jest właściwie tylko do momentu, kiedy tata i małżonek nie wyjdzie do pracy....Potem wszystko ma swój rytm....

śniadanie.
zabawa.
podjadanie, chlebek może być.
albo chrupek.
Albo jabłuszko tudzież marchewka do rączki.

mama kawa.
lekka latte.
....

Mała kaszę.
czasem nie.
no jak język boli, to nie.

Potem przytulanki i drzemka.
mama relaks.
Obiad troszke podgotować.
Zupę dla malusiej.

ciiii cho szaaaaaaaaaa

Szu szu szu.
Wstała.
Śmiechy chichy
Zabawianki.
Obiad wchodzi, albo nie.
Soczek z niekapka. Jabłkowy.

Chwilka bajki.
A ja biegam. Ogarniam nieogar.
Szykujemy się do wyjścia.
Ale
ale
przed spacerem jeszcze młode musi się do piersi przyssać.

hmmm.
Cudne chwile.
jakbym miała przestać, to już tęsknię

No a potem to już tylko wóżek i
gazu mama gazu w kółka ... i jedziemy!!!:)

odpoczywam
myślę
marzę

obiad gotuję w myślach na jutro
na ludzi patrzę.
Nóżki przykrywam bo spią.
A wieje.

Pobudka.
czółko całuję.
Do domu wracamy....

kolejny dzień minął.
...

środa, 24 kwietnia 2013

440. Czytamy - część 2

Dziś druga część wpisu o książeczkach. Ostatnio zawładnęly sercem moim (i córki) trzy nasze nowości, więc o nich napiszę.

Pierwsza to "Róożnimisie", Agata Królak. W bardzo prosty sposób przekazuje dziecku, jak różni jesteśmy. My ludzie. Na podstawie czego ? Misiów oczywiście. Piękna. Tak prosta, że mnie urzekła. Twarde strony łatwe w przewracaniu. Piękne, proste obrazy malowane dziecięcią ręką. I te kolory: czerń i biel. Prostota.

Druga to "Jest tam kto" - Tidholm Anna Clara. Wydawnictwo Zakamarki. Cudo. Pukasz. Idziesz. Pukasz. Czytasz. Oglądasz. Piękna kreska. Piękna treść. Uwielbiam.

A w tym tygodniu zamówiłam, i już przyszły Czu Czu kolory i Zwięrzęta. Ksiażeczki z pomysłem, proste. Obrazki, słowa, kolory. Super sznurek do zabawy, a wielkość taka, że na każdy spacer można wziąć i nudę zabić! :)


Aaaaa, uwielbiamy książki! Już całą listę mam co kupię na najbliższe kilka miesięcy.... :P

sobota, 20 kwietnia 2013

439. Tydzień

Tydzień minął spokojnie. Cieszymy się ładna pogodą. Malusia rośnie. Ciekawa jestem ile waży, chyba muszę się przejść do pediatry na ważenie.
Weny na pisanie brak. Obiecuje w weekend nadrobić. No i przegląd komórkowy czeka, z tym że wcięło mi część zdjęć :(((( szkoda. Zobaczę, może jeszcze coś uratuję....

Malusia dostała poza tym jakieś trzy białe kropki na języku. :( Chciałam octaniseptem posmarować, ale nie daje sobie buzi otworzyć. Nie wiem, co moge jeszcze zrobić :( chyba musi lekarz to obejrzeć.

aaaa trzy dni bez przerwy bolała mnie głowa, ale już jest ok.
tak.


I jeszcze jedno: DZIĘKUJĘ!!!!!

że czytacie :) no i wogóle :)


:) 20.04.2013

wtorek, 16 kwietnia 2013

438. Wnerw i po wnerwie

Mimo, że dzisiejszy dzień zaczął się jak co dzień, czułam ze z każdą minutą narasta we mnie "wnerw".
Macie takie dni?

Że pogoda nie taka, bo słońca nie ma i chmurska wiszą....
Że dziecię jeść nie chce, wtedy właśnie gdy zupę stałam gotowałam....
Że wyjąco jęcząco zaczyna córa dzień i matka nie w ząb nic zrobić od rana nie może bo ręce zajęte.
Że tak ciężko czasem, że pomocy znikąd.....
Że kup wszędzie psich pełno, że spacer to slalom;/
Że nawet jak jest znak zakaz postoju i zatrzymywania się, to "kierowcy" poparkowali sobie, hacząc znacznie o chodnik, tak, że przejść nie można.
Że na pasach, to kierowca pieszego rzadko kiedy przepuści....
Że jedna matka drugiej matce to zamiast dobre słowo, to krzywo popatrzy....
Że wtedy, kiedy dziecię me śpi, bachory* placowe biegają i krzyczą i hałasują, niszczą....
Że MŻ późno wraca, za póżno....
Że kąpiel trwa 30 sekund, bo na więcej nie ma czasu

Że
Że
że



Taaaa, matka Polka czepia się szczegółów. Dziś.

ale ale....

Wystarczył powrót do domu,
uśmiech dziecięcia
rechot przesłodki
czkawka ze śmiechu
wspólne turlanki
przytulanki

i już zapomniałam, że co?
że ja?
że dziś?

nieeeeeeee


* bachor = dosadnie o niegrzecznym, denerwującym dziecku  wg tu

437. Mamy

Mamy ząb!
Dolna prawa jedynka.


uff


:))

sobota, 13 kwietnia 2013

436. Jak zderzamy się z rzeczywistością

Jak jeszcze byłam w ciąży (o mój Boże jak to było dawno :P) to wymyślałam sobie rożne "rzeczy" czego to ja nie będę lub będę robić, jak już Malusia się urodzi.
....No na pewno nie będę puszczać jej bajek, na pewno do wtedy zanim nie będzie świadomie ich oglądać.
Na pewno, nie będzie oglądać naszych "dorosłych programów" najlepiej na razie wogóle.
Na pewno będę się z nią bawić cały czas super kreatywnie i rozwojowo, będę codziennie na spacerze minimum dwie godziny, a najlepiej jeszcze więcej.
Będę jej codziennie gotować, nie będę podawać słoiczków, tylko świeże owoce do rączki, będę miała cud mód posprzątane mieszkanie, i świeży obiad codzień.
Wieczorami będę się rozwijać czytać, coby nie stać w miejscu i tylko do dziecka ple ple nie mówić. Na spotkania matek będę chodzić, żeby się w domu nie zamknąć i z koleżankami czasem też na spotkanie się będę umawiać.
No i dziecko będę miała super jedzące, przecież ja od zawsze warzywno owocowy pożeracz jestem, to czemu Ona miałaby nie....?

Rzeczywistość jednak ciut odbiega od wyobrażeń.
.... Jak Malusia tak "marudzi" że nie daję rady zrobić sobie spokojnie śniadania, to owszem, włączam jej na 10 minut bajkę. Sadzam w foteliku i mam 10 minut na ogarnięcie się poranne. Na dorosłe programy typu wiadomości mała też nieraz popatrzy, choć my sami telewizor raz na ruski rok włączamy, przeważnie w weekend. no trudno. Nic się nie dzieje, dziecko koszmarów nie ma :)

No i bawię się czasem z nią do upadłego, bo to jest to, co lubi najbardziej, ale zdarza mi się, jak już nieogar totalny panuje, włożyć ją do łóżeczka, żeby się sama sobą zajęła, bo matka pranie musi złożyć i nowe wywiesić albo inna prozaiczna życiową czynność wykonać, żebysmy brudem nie zarośli :) jest wtedy niepocieszona i wisi na barierce łóżeczka kiedy ją wezmę:) Spacery celebrujemy codziennie, za wyjątkiem deszczu, ale zdarza nam sie zrobić sobie dzień lenia, wtedy obie "kisimy" się w domu, może wtedy jak matka pada na twarz i jak dziecko śpi, to ona śpi również?:)

Taaaa, gotuję malusiej sama, ale zdarza mi się, z mrożonej zupy skorzystać, albo słoiczek podać, we wszystkim zdrowy rozsądek zachować trzeba, prawda? Świeże owoce a i owszem , choć marchewka dziś po 3 sekundach wylądowała na podłodze:) he he i tyle było jedzenia. Ale jabłuszko wczoraj poszło, dramatu nie robię, choć w mojej "wizji" dziecko moje chętniej owoce wcinać powinno:) A ona nie chce, gruszek nie lubi, inne toleruje, a jagody i śliwki uwielbia!

W mieszkaniu naszym brudem nie zarastamy :P, ale zdarza, się delikatnie mówiąc ze panuje w nim lekki nieogar:) no cóż mając do wyboru spacer czy sprzątanie, wybieramy to pierwsze. Na zdrowie! I na szczęście może.....
O gotowaniu dla nas, nie będę się powtarzać, bo pisałam już o tym tu.
A wieczorem? Wieczorem często jestem już tak padnięta, ze jedno o czym marzę to kąpiel i spanko, w przypływie sił pół albo cały film obejrzę i mój dzień się kończy..... I nawet gadać się nie chce. I pisać.

Taaaa, życie weryfikuje nasze wyobrażenia.....

Ale może nawet tak jest lepiej....?

piątek, 12 kwietnia 2013

435. U nas

U nas leje.

Niech ktoś zabierze ten deszcz!!!!!!!!!!!!!!

czwartek, 11 kwietnia 2013

434. W tym pośpiechu

Ogólnie rzecz biorąc nigdy nie miałam problemów z organizacją. W sensie z organizacją siebie, swojego czasu, swojej przestrzeni. Wszytskozawsze jakoś ograniałam.
A ostatnio...
Mam problem z ogarnianiem obiadów. To znaczy są, ale nie do końca takie jak bym chciała. Zawsze lubiłam gotować, można powiedzieć lubiłam celebrować gotowanie, wspólne, powolne, zdrowe. I potem jedzenie. Żeby zdrowo było i bez pośpiechu. A teraz może i zdrowo gotuję, ale córce, a nam to juz niekoniecznie...

Częściej są te szybkie i nie do końca zdrowe obiady. Nie znaczy oczywiście, że jemy fast foody - Boże broń! Ale jakoś na bawienie sie w zbyt długie gotowanie mnie przerasta. Wiec coś na szybko, spagetti, warzywa z ryżem, naleśniki, ostatnio uprażyłam cały gar warzyw na parze, oczywiście nie daliśmy rady zjeść tego w jeden dzień, wiec zostały na drugi. Tylko czy maiło to jeszcze wtedy jakieś wartości odżywcze? Nie wiem. Szczerze wątpię.

Zupy też gotuję, no i wtedy mam obiad na dwa dni, bo jakaś taka ilość mi zawsze wychodzi. Zdrowe rzeczy też są: bo i kasza jęczmienna, i ryż ciemny, i soja. I rybka pieczona (co prawda wtedy z frytkami), ale jest. Sałatek mi brakuje ostatnio. Świeżych. Może teraz cieplej, to się coś ruszy.
No i, mięso u nas w kuchni praktycznie nie istnieje. Jem je od wielkiego dzwonu, i tylko ja. (no i teraz córa, ale jej na razie gotuję osobno).
W kryzysowych czasowo sytuacjach ratuję się pomysłem na zapiekankę serową (chemia, wiem:(). Chciałabym z tego zrezygnować, ale nie mam zastępnika. :(

Czasem się tak "zafiksuję" dookoła Małej, że na długie gotowanie po prostu nie starcza mi czasu, a czasem i sił.
No i co tu począć? Jak to wszystko poskładać, żeby wilk był syty i owca cała?

środa, 10 kwietnia 2013

433. A niech to....

Leżące do kwietnia białe g*** skutecznie odstraszało od spacerów. W końcu chyba przyszła. W końcu. Przekonała nas o tym mega słoneczna niedziela. I zaczęłyśmy spacerować. Spacerówką. Ufff.

Oddech w płuca. Świeżość. Ulga.

I co?  I co?

Dziś leje. Pada. Kropi. Siapi. Śniegiem poprawia. Wrrr

Nie mam już sił.

*

Malusiej ząb idzie więc szaleje. :( ból. ryk i jęczenie.

A matka wychodzi już z siebie.


aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!


wtorek, 9 kwietnia 2013

432. Przegląd komórkowy :)

Miało być co tydzień, ale w tym tygodniu miałam lekki nieogar :D. Ale powoli wychodzimy na prostą!



córka je :)

świątecznie

no i buty!

warzywnie

to się nazywa apetyt!

:)

pijemy:)




niedziela, 7 kwietnia 2013

431. Kulinarnie

Wczoraj zrobiłam ciasto czekoladowe. I wyszła klapa. Zakalec na palec. Zapomniałam dodać sode. Brawo. ;/
A teraz z innej beczki. Gotuję Malusiej zupy. Czasem używamy słoiczków, ale tak staram się ją przyzwyczajać do jedzenia, które my jemy. W związku z tym gotuje jej zupki. Wczoraj gotowałam warzywną. Następnie blenduję, dodaje oliwę, masełko, mięsko (ugotowane osobno) i gotowe.
Mam tylko problem. Nie zawsze uda mi się ugotować taka mikroskopijną ilość, jak bym chciała :) no i zawsze szkoda mi ten "naddatek" wyrzucić.
Moje pytanie jest takie: czy któraś z Was wekowała albo zamrażała zupki dla dzieci?
Boję się, że przez to stracą swoje wartości odżywcze.

Ciężko mi również w tej chwili wymyślić inny system, ponieważ Mała nie je jeszcze tego wszystkiego, co my, i tak do drugi dzień muszę jej zrobić te 2 łyżki zupki. Koleżanka mówiła mi, że zamraża, ale jakoś nie jestem przekonana.

sobota, 6 kwietnia 2013

430. Lubię

Lubię na Nią patrzeć. Lubię na Nia patrzeć jak śpi. Jak się bawi, jak czeka, jak je, jak...
Lubię jej oddech spokojny, i przekręcanie się na bok podczas snu. Nóżki wtedy lądują między szczebelkami. Wstaję, otulam, poprawiam.
Lubię szum kołdry rozkopywanej raz-dwa-trzy kop kop kop... Wstaję, poprawiam, otulam.
Lubię te ogniki w oczach, kiedy podczas zabawy zobaczy coś interesującego, nowego, albo stargo, aczkolwiek zapomnianego. I tak pospiesznie wtedy musi dotknąć, sprawdzić, zobaczyć. Już teraz natychmiast. Robi dziubek. Dziwi się.
Lubię jej wzrok zaciekawiony, kiedy słyszy przekręcanie klucza w zamku, mówię "tata wraca, zobacz", siedzi wpatrzona w drzwi.... Czeka.
Lubię otwieranie buzi pospieszne, kiedy je, to co lubi:).
Lubię. Wszystko lubię.

piątek, 5 kwietnia 2013

429. Na spokojny wieczór

TU

428. Rozszerzanie diety dziecka cd

Córcia moja wybredna jest. Jak chce, to ładnie zje, a jak nie to tylko dwie łyżeczki i buzia w ciup :) he he i rób se matka co chcesz. hmmm.
Mimo to, powoli rozwijamy sie kulinarnie. To znaczy, kilka nowych produktów poszło. Dla nas  dorosłych niby banały, ale dla dziecka to coś :)
I tak w ciagu ostatnich dwóch tygodni Malusia jadła:

- chrupki kukurydziane,
- żółtko,
- chlebek do rączki :)
- banan (wiem, że niby od 8 miesiąca, ale dałam już) - trochę poszło skrobanego ode mnie i trochę ze słoiczka mieszanego z jabłuszkiem.

W weekend wskoczy do tego ryba (łosoś) i może kalafior.

Wybitnie ostatnio jadła ładnie kaszkę Holle pomieszaną z jagodami i jabłuszkiem. Sama byłam w szoku gdzie to zmieściła. Tylko wiadomo, co jagody robią, wiec znów tak codzinnie jej tego dawać nie mogę, prawda?

Podajecie swoim dzieciom czasem soki?

Znalazłam takie bobofruty bez cukru, i chyba spóbuję dać. problem w tym, że mała cośtam z jednej butli ciumka (ogolnie nie dała sie do ŻADNEJ butli przekonać) i z niekapka tez jeszcze nie pije. Cóż, zobaczymy, może soczek w tym pomoże. Bo jak na razie to szły tylko rumianek, koperek i woda. Herbatki oczywiscie te parzone, nie te granulowane, które w składzie maja cukier na pierwszym max drugim miejscu zaraz po konserwantach.

Przyznam sie, chciałam jej jakąś inną "lepszą" dzieciową herbatkę kupić, ale przykładowo w malinowej granulowanej maliny były w składzie na ostatnim miejscu w ilości 0,02%. :(

wtorek, 2 kwietnia 2013

427. I po Świętach

Jak to mówią, wszytsko co dobre szybko się kończy. Cudne to były dni. Cudne. Wypełnine rozmowami, ale i "dobrą" ciszą. Śmiechem dziecka, zapachem ciasta.... Dobre dni.
Teraz powoli wracamy do codzienności. Nasze "okołodzieciowe" rytuały nieco się przez ten czas bowiem "poluzowały" :) A może i dobrze. Bo to był przecież szczególny czas.  A teraz pora wrócić do tego co znane i sprawdzone. Bo lubimy jak coś ma swoje miejsce i czas. I córa też lubi.

Marzę już, że wezmę spacerówkę i wyjdę na dwór bez tony kurtek i szalków. I odetchnę świeżym powietrzem. Choć jak na arzie perspektyw na to nie ma bowiem śniegu leży tyle, jakby co najmniej był grudzień.
Idź zimo precz!