sobota, 13 kwietnia 2013

436. Jak zderzamy się z rzeczywistością

Jak jeszcze byłam w ciąży (o mój Boże jak to było dawno :P) to wymyślałam sobie rożne "rzeczy" czego to ja nie będę lub będę robić, jak już Malusia się urodzi.
....No na pewno nie będę puszczać jej bajek, na pewno do wtedy zanim nie będzie świadomie ich oglądać.
Na pewno, nie będzie oglądać naszych "dorosłych programów" najlepiej na razie wogóle.
Na pewno będę się z nią bawić cały czas super kreatywnie i rozwojowo, będę codziennie na spacerze minimum dwie godziny, a najlepiej jeszcze więcej.
Będę jej codziennie gotować, nie będę podawać słoiczków, tylko świeże owoce do rączki, będę miała cud mód posprzątane mieszkanie, i świeży obiad codzień.
Wieczorami będę się rozwijać czytać, coby nie stać w miejscu i tylko do dziecka ple ple nie mówić. Na spotkania matek będę chodzić, żeby się w domu nie zamknąć i z koleżankami czasem też na spotkanie się będę umawiać.
No i dziecko będę miała super jedzące, przecież ja od zawsze warzywno owocowy pożeracz jestem, to czemu Ona miałaby nie....?

Rzeczywistość jednak ciut odbiega od wyobrażeń.
.... Jak Malusia tak "marudzi" że nie daję rady zrobić sobie spokojnie śniadania, to owszem, włączam jej na 10 minut bajkę. Sadzam w foteliku i mam 10 minut na ogarnięcie się poranne. Na dorosłe programy typu wiadomości mała też nieraz popatrzy, choć my sami telewizor raz na ruski rok włączamy, przeważnie w weekend. no trudno. Nic się nie dzieje, dziecko koszmarów nie ma :)

No i bawię się czasem z nią do upadłego, bo to jest to, co lubi najbardziej, ale zdarza mi się, jak już nieogar totalny panuje, włożyć ją do łóżeczka, żeby się sama sobą zajęła, bo matka pranie musi złożyć i nowe wywiesić albo inna prozaiczna życiową czynność wykonać, żebysmy brudem nie zarośli :) jest wtedy niepocieszona i wisi na barierce łóżeczka kiedy ją wezmę:) Spacery celebrujemy codziennie, za wyjątkiem deszczu, ale zdarza nam sie zrobić sobie dzień lenia, wtedy obie "kisimy" się w domu, może wtedy jak matka pada na twarz i jak dziecko śpi, to ona śpi również?:)

Taaaa, gotuję malusiej sama, ale zdarza mi się, z mrożonej zupy skorzystać, albo słoiczek podać, we wszystkim zdrowy rozsądek zachować trzeba, prawda? Świeże owoce a i owszem , choć marchewka dziś po 3 sekundach wylądowała na podłodze:) he he i tyle było jedzenia. Ale jabłuszko wczoraj poszło, dramatu nie robię, choć w mojej "wizji" dziecko moje chętniej owoce wcinać powinno:) A ona nie chce, gruszek nie lubi, inne toleruje, a jagody i śliwki uwielbia!

W mieszkaniu naszym brudem nie zarastamy :P, ale zdarza, się delikatnie mówiąc ze panuje w nim lekki nieogar:) no cóż mając do wyboru spacer czy sprzątanie, wybieramy to pierwsze. Na zdrowie! I na szczęście może.....
O gotowaniu dla nas, nie będę się powtarzać, bo pisałam już o tym tu.
A wieczorem? Wieczorem często jestem już tak padnięta, ze jedno o czym marzę to kąpiel i spanko, w przypływie sił pół albo cały film obejrzę i mój dzień się kończy..... I nawet gadać się nie chce. I pisać.

Taaaa, życie weryfikuje nasze wyobrażenia.....

Ale może nawet tak jest lepiej....?

2 komentarze:

  1. ja przy pierwszym dziecku nie miałam żadnych wyobrażeń, bo jakoś tak:)
    przy drugim już miałam,ale takie zracjonalizowane, typu -bajki będą po 10 minut, spacer-byle być godzinę, gotować będę do roku, bo potem przecież może jeść z nami, itd:)
    bo tak jak mówisz, życie szybko nas weryfikuje, a może nie nas tylko te wszystkie modne artykuły i dobre rady z kolorowych gazet, trzeba być cyborgiem by to wszystko ogarnąć:)
    pozdrawiam i życzę miłej soboty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, trzeba być cyborgiem, żeby to wszytsko ogarnąc:)

      Usuń

Dziękuję za komentarz!