piątek, 26 kwietnia 2013

442. Fashion

Zrobiłam ostatnio mały rekonesans i przejrzałam szafę córki (moja to bajka na osobny post:) ). No i cóż.... dziecię nam rośnie. Ostatnio najbardziej sprawdzający się zestaw, to body, koszulka i rajstopy. Sprawdza się idealnie na podłogowo zabawowe szuranie :) skakanie, pełzanie i wstawanie. Nic nie zawadza, nic nie kuje, nic nie przeszkadza. Super.
Choć rzeczy Malusia "niszczy" bardziej niż kiedyś, od momentu rozszerzania diety cześć ubranek jest trochę poplamiona :) a niektóre plamy np. wściekle pomarańczowa marchewka z gerbera już nie schodzi, niestety. :( A nie jestem jakąś szalona matka pedantką, coby dziecię do jedzenia ubierać w worek, albo zaraz po jedzeniu ściągać koszulkę z plamką i lecieć zapierać. Śliniak jest, ale czasem np. z tyłu :) No oczywiście są sytuacje ekstremalne, kiedy dziecię jest całe do przebrania :)

Tyle słowem wstępu.
W związku z tym, że szykuje nam się w najbliższym czasie troszkę spotkań towarzyskich, stwierdziłam, że córa ma nie ma co na siebie włożyć :) i sukienkę zakupić muszę (ale to w późniejszym czasie, bo jeszcze nie wiem, jaka będzie pogoda  maju - twu twu mam nadzieje ze nie spadnie śnieg!). Wczoraj zatem ruszyłam swój tyłek do galerii handlowej (na całe 15 minut, więcej jest oprotestowywane....:)), żeby choć z dwie nowe koszulki noszone namiętnie przez córkę do jej garderoby dokupić.

I co? I pstro!

Wszędzie pełno różowych hellołkitowych masakrycznie obrzydliwie świecących ubrań.... a ja takim mówię nie! nie! nie! Z tego względu, że gust kształtuje się już od najmłodszych lat (poniekąd), różowi mówimy nie! ogólnie chodzi o całokształt filozofii życiowej, nie tylko o róż. Jak ktoś lubi, noł problem. ja nie lubię i nie chcę. I licze na to że córka nie poprosi mnie kiedyś o różowy rowerek. Bo sobie tym rowerkiem strzelę w łeb :)

Bo my szarości uwielbiamy, błękity, zielenie, paski, biel i czerwień. Granat i żółty.
jest tyle kolorów! a róż, najlepiej pudrowy jedynie jako dodatek...........

Z tego względu, że mię przypiliło i ubranka potrzebuje na już, zakupiłam w wielkich bólach dwie koszulki. Nie powalają mnie dezajnem, ale są . Następnym razem muszę się po prostu wcześniej za to zabrać. Koszulka 1: w paski i koszulka 2: tak wyszło, że również w paski.

no i tyle.

Nastepnym razem może o sklepach będzie produkujących nasze ubranka marzeń!


4 komentarze:

  1. W h&m najlatwiej znalezc cos neutralnego ;-);-);-)
    Ja lubie takie typowo dziewczence, rozowe tez stroje. Moze dlatego, ze wczesniej mialam chlopca i troszke znudzilo mi sie szare bure ciemnoniebieskie ;-)
    Nie lubie tez jak niektore mamy obwieszaja swoje dzieci cekinkami etc... Troche to dziwnie wyglada na maluszku i jak mowisz ksztaltuje gust na pozniej. Ale kazdy odpowieda za swoje dziecko, prawda :-).
    Sciskam was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na chłopców tyle pięknych reczy widziałam w hm :) bossskie.... a na dziewczynki - zdługim rękawkiem - dramat!;/ cekinów tez nie lubie:( bleee

      Usuń
  2. I dlatego właśnie ciesze się, że mam Syna ;) Nie cierpie różu w każdym odcieniu i nie zniosłabym go w domu.. A dla chłopców w wielu sklepach moim zdaniem ubranka są śliczne i uwielbiam kupować Juniorowi ciuchy ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!