Świat jest pełen ludzi gotowych skrytykować wszystko i wszystkich. Co zadziwiające, (i wywołujące najwięcej złości we mnie) krytykant zawsze ma czas na skomentowanie rzeczywistości. Dzień zaczyna od uwag i na nich dzień kończy. Dramat! Jakby zjadliwość języka była mu potrzebna do życia. Jakby potrzeba pastwienia się nad innymi pomagała mu oddychać! W sytuacji braku elementu do skrytykowania zawsze sobie ów człowiek rzecz do skrytykowania znajdzie. Przeszpera, przeszuka z głębin wyciągnie drobiazg, aby tylko swoje krytykanctwo zastosować...
Ludzie, skąd bierze się taka skłonność? A może krytykant to po prostu wredny człowiek? Bez pomysłu na swoje życie, żyjący życiem innych i w każdej sytuacji czujący konieczność powiedzenia czegoś... Mimo że, do powiedzenia przeważnie, w danej kategorii, tak naprawdę nic nie ma. Mówi coś, żeby powiedzieć cokolwiek. Im zjadliwsze, tym więcej osób obejrzy się i spojrzy kto to??? A czy jemu nie o to właśnie chodzi? Szuka afery w której zabłyśnie. On sam. Jednocześnie jest tak nieszczęśliwy, że całą swoją frustracje przelewa na innych. Szuka dowartościowania. Tylko dlaczego w taki sposób???
Życzę wszystkim Życzliwym Ludziom udanego dzionka :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz!