sobota, 27 marca 2010

Jak przyjdzie sobota

Jak przyjdzie sobota albo niedziela, i człowiek chciałby coś załatwić/gdzieś wyjść to leje jak z cebra. Niech do diabli... Miałam dziś wyjść kilka rzeczy pozałatwiać, a tu leje od rana. Szok! Wczoraj 20 stopni. Dziś minus 20. Szok. Czy ta pogoda zawsze wie jaki mam plan?

Wizyta u fryzjera była dla mnie wielkim rozczarowaniem. Umówiłam się na godzinę 18:00 po czym siadłam na fotel po 19:00. Bo jedna Klientka spóźniła się 40 minut i taki był poślizg... Szok. Siedziałam na kanapie i zgrzytałam zębami. A te, co były po mnie miały jeszcze gorzej. Żeby nie to, że moje włosy wołały o pomstę do nieba (gdzie ja przed Świętami znajdę jeszcze sprawdzonego fryzjera?) to bym odwróciła się na pięcie i wyszła. Nie, nie, z moimi włosami wszystko ok. Strzyżenie ok. Ale jakim kosztem???

Pierwszy raz mi się takiego przydarzyło. I co dalej?

Poza tym po staremu. Czytam Wasze blogi. Mam na to czas. :)

1 komentarz:

Dziękuję za komentarz!