wtorek, 2 lipca 2013

468. Mamuśki podwórkowe

Wczoraj poznałam Sąsiadkę z bloku obok, nazwijmy ja M. Ma córkę młodszą od Malsiej o 1,5 miesiąca. Siedziałam na ławce, Mała spała, a ona się dosiadła. Widziałysmy sie juz wczesniej kilkanascie razy, bo w sumie jak spacerujac codziennie po kilka godzin można sie nie widzieć. :)
Ja nie mam zwyczaju sie "dosiadac" do kogoś. Zawsze mi się wydaje, że może ktoś sobie nie życzy tego. :) wiem, wiem, dziwne.....
Nie wiem, ale jak byłam w ciąży nie widziałam jej, a w sumie dużą jej część przesiedziałam czytjąc na balkonie i tym podobne :)
Odkąd moje studenckie i licealne, a nawet podstawówkowe przyjaznie "rozeszły sie troche" (nie wszystkie na szczęscie :) ) to jakoś jestem zdystansowana do nowych osób. Mam wrazenie, ze one na mnie napadają i zaraz wsyztsko chca wiedziec. A czy karmie piersia, a czy mała budzi sie w nocy, a czy pójdzie do żłobka i takie tam. Eh, wiem, dziwna jestem.
Wolałabym mieć po prostu koło siebie swoje "spraawdzone" przyjaciółki, na których wiem, że moge polegać, nie musze sie wstydziec, wszytskiego tłumaczyc, dlaczego tak. No po prostu. jedno z moich dziwactw. :)
Tak czy tak, pomijając moje wewnętrzne rozterki psychologiczne :) pogadałyśmy chwilę, dopoki dziewczyny się nie obudziły.
W sumie fajnie było. 10 miesięcy spacerowałam gadając tylko do dziecka, wiec jakaś odmiana to jest :) ha ha

2 komentarze:

  1. Nie jesteś dziwna, ja mam dokładnie to samo- nie lubię za bardzo sztucznego gadania o niczym z obcymi/nowo poznanymi ludźmi. Zdecydowanie lepiej i swobodniej mi się rozmawia z przyjaciółmi-znajomymi niż "mamuśkami" z piaskownicy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też tak mam. Ale przyjaźnie "z piaskownicy" nawiązałam, choć dopiero po półtora roku. I choć przeprowadziłam się już spod tej piaskownicy, nadal trwają.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!