sobota, 6 listopada 2010

Daje na luz…

Różne zawirowania w ostatnim czasie sprawiły, że nie było mnie tu dość długo. Ale czytam co u Was:)
W ten weekend w końcu spokój. Spokój. Chwile odpoczynku i relaksu. Postanowiłam trochę zwolnić. Nie spieszę się. Ze stoickim spokojem, staram się na siłę nie przegonić czasu. A jest to bardzo trudne dla mnie, ponieważ niczym "motorek" potrafię robić kilka rzeczy jednocześnie, bo szkoda mi czasu. Robię- robię robię robię... - a potem padam. Ze zmęczenia. Cóż, wychodzę z założenia, mimo że MŻ bardzo mi pomaga, że pewnie rzeczy po prostu muszą być wykonane.
Od połowy tamtego tygodnia jest we mnie więcej spokoju. I staram się nie myśleć o tym, że w ten weekend odpuściliśmy sobie gruntowne sprzątanie na rzecz wspólnie spędzonych chwil i odpoczynku...
Mój perfekcjonizm troszkę na tym cierpi:) ale daję radę :D. Oby tak dalej :)
PeEs: dziękuję za wszystkie komentarze, staram się odpowiadać w miarę czasu i możliwości.
Miłego weekendu Kochani!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!